Skąd się wzięły zielone szkoły
Historia poniższa jest tak absurdalna i niedorzeczna, że w świetle ostatnich wydarzeń w naszym kraju śmiało można ją uznać za prawdziwą. Jest to opowieść o życiu, a zwłaszcza o przyrodzie i tym, że gdzie jak gdzie, ale w przyrodzie to wszystko się może zdarzyć. Jest to również historia o miłości – wielkiej i spełnionej. No, ale do rzeczy. Dawno, dawno temu był sobie magazyn gwoździ i salka katechetyczna. Przypadkiem ktoś wybudował je tuż obok siebie i tak to się właśnie zaczęło. Magazyn jak zobaczył salkę, to od razu zapałał do niej głębokim uczuciem pełnym gwoździ, na co salka odwzajemniła się równie płomienną miłością. Gapili się tak na siebie przez kilkanaście miesięcy, aż nie wytrzymali i dali upust swoim żądzom. Ze skrzyżowania magazynu z salką katechetyczną zrodził sie budynek szkolny w kolorze, nie wiedzieć czemu, zielonym. Ponieważ uczucie było nader gorące, w niedługim czasie na świat przyszła druga szkoła. Tym sposobem mieliśmy już dwie zielone szkoły. Lata mijały, a magazyn gwoździ i salka katechetyczna miłowali się czystym i namiętnym uczuciem, produkując kolejne piękne i estetyczne zielone szkoły. Jak ta historia się kończy nie powiem, bo na razie to ona trwa. Poza tym jest naprawdę prawie prawdziwa.